wtorek, 22 marca 2016

*DZIESIĘĆ PŁYTKICH ODDECHÓW*- K.A TUCKER [RECENZJA]

!!!Tak na wstępie, muszę przeprosić za moją nieobecność. Mam nadzieję że chociaż małe grono żarliwych miłośników książek ze mną zostanie.!!!

UWAGA!
Ta recenzja może być chaotyczna!




" nawet najbardziej poraniony człowiek szuka w sobie siły, która pozwoli mu wykonać dziesięć płytkich oddechów…"

Dziesięć płytkich oddechów, jest książką wpisującą się idealnie w ramy typowego New Adult. Mimo to ma w sobie coś intrygującego.
Książka wciągnęła mnie od pierwszych stron i dosłownie ją pochłonęłam. Autorka wykreowała wspaniałe postacie (z małymi wyjątkami, ale o tym później) które bardzo szybko polubiłam.
Nie chcę dużo mówić o fabule, ponieważ na każdym kroku nasuwają mi się spojlery, i mam wielką ochotę wyjawić "tajemnicę" którą skrywa ta książką.
Dwudziestojednoletnia Kacey wraz z siostrą "ucieka" do Miami, w poszukiwaniu lepszego życia, z dala od okropnej przeszłości bólu i cierpienia. 


"Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa."


Główną bohaterką jak już wspomniałam jest Kacey, i muszę przyznać, że ją polubiłam. Nie jest typową dla tego gatunku zniewieściałą panną, która czeka na swojego ukochanego aby jej pomógł uporać się z trudami życia. Nie, Kacey jest twarda, jej przeszłość zostawiła wyraźne ślady na jej ciele i psychice. Nie okazała się ślamazarną dziewczyną która ślepo idzie za facetem, jednak bywały momenty kiedy w ogóle nie rozumiałam jej zachowania, dosłownie wkurzałam się na nią! Miałam ochotę nią potrząsną i zapytać "Co ty wyprawiasz dziewczyno?!"
Kacey była "wypruta" z uczuć, nie czuła namiętności, żaden facet jej nie pociągał, [ZASKOCZENIE] do czasu aż poznała GO!

"Nie otwiera się, nie potrafi znieść dotyku dłoni, ponieważ przypomina jej o śmierci. Nie dopuszcza nikogo do siebie, ponieważ idzie za tym ból."


Wybrankiem jej serca był Trent, i o nim zbyt wiele mówić nie trzeba... TYPOWY, STEREOTYPOWY, POWTARZALNY, NIE ZASKAKUJĄCY.     Krótko, autorka wyszła jedną nogą po za ramy typowego New Adult wymyślając Kacey, niestety ten zaszczyt nie spotkał Trenta. Nie był zły, ale widzę faceta który jest jak jak WIELU innych bohaterów, nie ma w nim nic co by wyróżniło  go z wielu, wpisuje się idealnie w stereotyp: książe na białym koniu, bohater, opiekun, i wspaniały kochanek...i nic po za tym.
 Jest mała iskierka nadziei pod koniec książki, ale tego już zdradzić nie mogę.

"A co jeśli jest psychopatą, który wciska kocięta do bankomatów?"




Książka była dobra, jednak nie szałowa. Wszystko było super, tylko to zakończenie... Ja się załamałam!  Liczyłam na wielkie WOW, a dostałam tylko wow. Przez co mój entuzjazm do tej książki spadł, i staram się jak mogę wymazać to zakończenie, które cholernie łatwo przewidzieć! Nie trzeba mieć szustego zmysłu, tylko połączyć kilka faktów, nie wiem czy to było zamierzone, ale troszkę słabo... 

"Przeszłość nie stanowi o tym, kim jesteśmy. Ja to ja, ty to ty i właśnie tym musimy być."

Dziesięć płytkich oddechów, było dobrą książką skłaniającą do refleksji, jest w niej wiele pięknych cytatów, przez co czytając miałam w niej miliony karteczek!
REASUMUJĄC: książka dobra, jest się do czego przyczepić, jednak należy pamiętać że jest to moja subiektywna ocena, bo książek nie da się obiektywnie ocenić, po prostu się nie da !
*OCENIAM ją  7/10


PS. BĘDĘ zaglądać tu częściej, i regularniej, mam nadzieję że
ten blog ożyje, i będzie się rozwijał z nową energią.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz